Postanowiliśmy złapać krzesło, by, opierając
się na nim jak na przykładzie, w historii polskiego projektowania
uchwycić moment narodzin etnodizajnu. Moment, który nastąpił
bezpośrednio po tym, gdy na świecie triumfalnie odtrąbiono sukces
rewolucji przemysłowej, technologia zaczęła przeganiać refleksję, a w
głowach reformatorów sztuki zapaliło się czerwone światełko. Rozpoczął
się czas walki z industrialną brzydotą rzeczy produkowanych masowo i
wołania o powrót do sztuki rzemiosła, do źródeł piękna. W tym samym
okresie rodziła się nowoczesna Europa, Europa narodów i społeczeństw, a
na jej marginesie rosła romantyczna tęsknota za wyrazistością i
możliwością odróżnienia się od innych. W Niemczech, Rosji, krajach
skandynawskich, ale także w Rumunii, na Węgrzech i w Polsce kiełkowały
idee (budowania) stylu narodowego. Powstały z marzeń o integrującej
swojskości i rodzimości, z mrzonek, a może wręcz z utopii i – jak każda
utopia – pełne były dobrych chęci. Odwoływały się do „prawzorów”,
„źródeł pierwiastka cywilizacyjnego”, „pierwotnej harmonii piękna i
funkcji”, słowem – jak ją nazwał Stanisław Witkiewicz – „formy żywej”.
Dlatego właśnie zadając dziś pytanie o to, czym jest etnodizajn, skąd
się wziął i dokąd zmierza, zaczynamy od tamtego momentu, prezentując na
wystawie „Punkt oparcia” odwzorowania najstarszych polskich
etnoinspiracji.
W secesyjnym wnętrzu Kawiarni Noworolski pokazujemy galerię
kształtów i ornamentów sygnowanych nazwiskami mistrzów polskiego
wzornictwa. Tu bowiem, bardziej niż gdziekolwiek indziej, realizacje
wizji Witkiewicza, Wyspiańskiego czy Niesiołowskiego wyglądają jak
archipelag wyjątkowości. I skłaniają do refleksji nad zadziwiającą
potrzebą etnokontekstu, która tkwi w nas głęboko i od ponad stulecia w
istotny sposób kształtuje obraz rzeczywistości.